niedziela, 15 marca 2015

MARUDA? Tak to ja

Ostatnimi czasy moje samopoczucie jest naprawdę do dupy.. Zmagam się z migrenami, zmęczeniem a od 3 dni bólem krzyża. Jeszcze z tym dobrze że wszystko nie nastąpiło na raz bo bym musiała wyjść z siebie i stanąć obok.

Najgorszy ze wszystkiego jest chyba ból krzyża. W piątek po całym dniu kiedy już się polozylam nie mogłam wstać... Cudem wstalam w sobotę rano do pracy, do tego ledwo do niej doszłam. W pracy cały dzień siedziałam na krześle, dojście do toalety zajmowało mi 10 min, a mój manager puszczal mnie na przerwę 5 min wcześniej żebym doszła razem z nimi. Booory jak ja się cieszę że mam wyrozumialych ludzi w pracy. Do tego mój manager pozwolił mi iść prędzej do domu żebym mogła wrócić z kolegą autem. Naprawdę w sobotę było ze mną źle.. Kiedy wrocilam do domu poszlam się wykąpać i mój luby wyciągał mnie z wanny bo nie mogłam się podnieść.. O 19 już z Kubim spałam. Ale to nie wszystko, po 24 obudziłam się z takim bólem że łzy leciały mi jak grochy.. Skończyło się na tym że nie dałam rady wstac z łóżka i dziś w pracy nie byłam..

Niedziela była dla mnie dniem regeneracji. Pan P zabrał młodego do dziadkow i na park. Ja trochę odespalam i odpoczelam. Jednak stwierdzam że taki odpoczynek to nie dla mnie i myślę że spacer byłby lepszą opcja, ale co miałam zrobić kiedy najmniejszy krok sprawiał mi ból porównywalny do wbicia 1000 igieł w mój kręgosłup? Więc odpoczelam, zregenerowalam siły, ból przeszedł (jak na razie) a jutro szykuje dla nas spacer bo potrzebuje tlenu!

Pomarudzilam i wylalam swoje bóle tu więc idę spać! Teraz mogę, mój mały mężczyzna spiocha obok, duży niebawem dołączy. :D Dobranoc Kochani!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz